czwartek, 10 lutego 2011

Czerwone Noce

Udało mi się przeczytać Czerwone Noce. Wspaniała lektura, z jednej strony historia tragiczna a z drugiej jednak serce rośnie. Myślę że to doskonały materiał na scenariusz filmowy. Opowieść o tragedii samotności ale i zwycięstwie i jedności. Taka opowieść idealnie pasuje do martyrologii Polskiej. Szczególnie Władysław Koksanowicz zrobił na mnie olbrzymie wrażenie, uczestniczył we wszystkich najniebezpieczniejszych akcjach, po wojnie to właśnie dzięki niemu przenieśliśmy się pod Warszawę, i dzięki jego ślubowi z Jadwigą Sztadhaus ponownie rodzina Koksanowiczów połączyła swoją historię z nasza. Chciałbym mieć w swojej kolekcji jakąś pamiątkę po Władysławie. Niestety miejsca i ludzie już zniknęli, pamiątki straciły swoją wieź i znów stały się niepotrzebnymi szpargałami. Być może gdzieś na aukcji internetowej czy w antykwariacie znajdzie się stare bezimienne zdjęcie które przywodzi na myśl już tylko przeszłą epokę. A ja wbrew wszystkiemu wciąż szukam. Może znajdę gdzieś Władka Koksanowicza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz